Zbliżały się święta Bożego Narodzenia, czas miłości, przyjaźni i wybaczenia. Prawie wszyscy w Chrębiszowie czekali na nie w zniecierpliwieniu cały rok. Prawie, bowiem Stefan, właściciel sklepu z elektroniką nie lubił świąt. Dla niego był to okres, gdy ludzie zaczynali wariować, będąc wobec siebie obrzydliwie mili. Nie mógł znieść, że w tym czasie pieniądze, których zdobywaniu podporządkował swoje życie traciły moc… Stefan był na tyle skąpy, iż nigdy nikomu nie kupił prezentu gwiazdkowego, sam też nigdy takowego nie otrzymał, bo nie miał przyjaciół. Znał kiedyś jedną piękną dziewczynę – Kasię, była ona jedyną bliską mu osobą. Pokłócili się jednak tak dawno temu, że nie wiedział nawet, co się teraz z nią dzieje.
W Wigilię ruch w sklepie Stefana nie był zbyt wielki, a z niewielkiej grupy klientów wyróżniała się tylko mała dziewczynka. Zapytała się właściciela czy może zostawić przy ladzie puszkę na datki dla sierot. Stefan bardzo się tym rozzłościł i wyrzucił dziecko ze sklepu. Po to by odreagować zatrzymał swojego pracownika – Adama kilka godzin po zamknięciu interesu i kazał mu przenosić pudła z nowym towarem.
Po skończonej pracy Stefan poszedł do swojego pustego domu. Jak zwykle zjadł miskę kaszy i niczego nie przeczuwając poszedł spać. Jednak jego odpoczynek nie trwał zbyt długo, zbudziły go dziwne odgłosy dobiegające zza drzwi. Od razu wstał, gdyż pomyślał, że ktoś chce go okraść. Ściągnął ze ściany swoją wiatrówkę i popędził do źródła hałasu. Nie znalazł jednak żadnych śladów włamania. Lekko zdziwiony wrócił do swojego łóżka, lecz tym razem położył strzelbę blisko siebie, by w razie, czego nie tracić czasu na jej szukanie.
Kładąc się spostrzegł na nocnej szafce dwa małe pakunki. Od razu wydało mu się to podejrzane, mimo to otworzył pierwszy z nich i przed jego oczyma ukazało się pudełko z płytą w środku. Na okładce widniało zdjęcie chłopca i duży napis "Home Alone". W głowie Stefana zaświtał pomysł, by sprzedać krążek w sklepie jednak, gdy spostrzegł, że brak mu, folii zabezpieczającej zrezygnował z przedsięwzięcia. Nie mając już nic do stracenia włożył płytę do odtwarzacza i wcisnął przycisk "Play". Przez krótką chwilę jego uszom objawiły się delikatne i wręcz anielskie dzwonki. Zaraz potem utwór wprowadził słuchacza w o wiele bardziej tajemniczą atmosferę. Zostało to uzyskane dzięki połączeniu instrumentów dętych (przede wszystkim klarnetu) z celestą i delikatnie wypełniającymi tło smyczkami. Stefan bardzo się zdziwił, ponieważ ta melodia od razu wpadła mu w ucho, a jej słuchanie dało mu prawdziwą przyjemność, jakiej od dawna nie zaznał…
Ku jego uciesze nie był to koniec tej znakomitej kompozycji, po chwili "Home Alone Main Title" jeszcze raz zmienił melodię i klimat. Utwór stał się bardziej przyjazny, delikatny, rodzinny i po prostu świąteczny. Wspaniałe dźwięki instrumentów dętych drewnianych sprawiły, że Stefan podszedł pod okno i wyjrzał na ulicę. Nie robił tego zbyt często, wolał w tym czasie policzyć swoje pieniądze, niemniej sytuacja była bardzo nietypowa i zaczął podziwiać choinkę na placu przed jego domem. Sam nie miał takiego drzewka, gdyż uznał, że bombki i łańcuchy to zbyt duży wydatek. Jednak delikatny dziecięcy chór, który dołączył do orkiestry w "Home Alone Main Title" uświadomił mu, iż wcześniej nie dostrzegał prawdziwego piękna takiej ozdoby.
Wtedy Stefan przypomniał sobie o drugim pakunku na szafce. Szybko przeszedł do pokoju i nie do końca wiedząc, czego się spodziewać zaczął rozpakowywać drugie pudełko. W środku zaskoczył go sporych rozmiarów album z ręcznie wykonanym napisem "Zdjęcia". Widać było, że przedmiot nie jest nowy. Zagięte rogi i zdrapana farba zdradzały wiek pakunku. Nie myśląc już wiele Stefan otworzył album, nie świadom szoku, jaki go czeka. Na pierwszej stronie zobaczył zdjęcie przedstawiające bawiące się dzieci. Jeden z chłopców wydał się mu znajomy. By mu się lepiej przyjrzeć Stefan wyciągnął lupę. Widok powiększonej twarzy ze zdjęcia napełnił go lękiem. To on był na tym zdjęciu! Przerażony szybko zamknął album i wstał. Nie wiedział do końca, o co chodzi w całej tej sprawie. Z jednej strony tajemniczy pakunek go przerażał, z drugiej zaś niezwykle intrygował swoją zawartością. Po kilku głębokich wdechach Stefan zebrał się w sobie i ponownie otworzył album, a w jednej chwili jego wspomnienia i emocje z dzieciństwa wróciły. Przeglądając kolejne strony znaleziska przypomniał sobie jak robi się śnieżki i jak wspaniale jest bawić się w berka. Oglądanie zdjęć okazało się na tyle wciągającym zajęciem, że nawet nie zauważył jak w jego mieszkaniu zaczął rozbrzmiewać drugi utwór płyty. Stało się tak zapewne, dlatego że "Holiday Flight" doskonale oddawało specyfikę beztroskiej zabawy. Później Stefan zaczął analizować kompozycję i odkrył, iż to smyczki nadają szybkiego tempa orkiestrze. Nie był zaskoczony tym, iż to na kotłach spoczął obowiązek uwypuklania "uderzeń" symfoniki i że to instrumenty dęte drewniane na czele z fletami odgrywają melodię. W pewnym momencie począł zastanawiać się, w jaki sposób udało się utrzymać w ryzach tak skomplikowaną i szybką partyturę? Jednak, gdy dokładniej wsłuchał się w jej dźwięki dostrzegł, iż kompozytor zadbał w niej o każdy szczegół, nawet najmniejsze uderzenie w dzwoneczki. I doszedł do wniosku, że to ta dbałości o szczegóły uchroniła utwór od chaosu i sprawiła, że efekt końcowy jest niezwykle słuchalny.
Nagły przypływ wspomnień sprawiał Stefanowi ogromną przyjemność, jednak tylko do czasu, gdy zobaczył zdjęcie przedstawiające niezwykle bolesną chwilę jego życia. Ujrzał siebie podczas kłótni z nadzwyczaj urodziwą dziewczyną o imieniu Kasia. Wówczas Kasia była bardzo zakochana w Stefanie jednak, jego egoizm i skąpstwo zniszczyły to uczucie. Dopiero teraz uświadomił sobie, że stracił najbliższą jego sercu osobę. Zapragnął cofnąć czas, ale nie mógł tego zrobić. Na duchu podtrzymała go kolejna kompozycja płynąca z głośników – "Star of Bethlehem". Napięty motyw opierał się na smyczkach i dętych drewnianych, a w późniejszej jego części coraz mocniej zaznaczały się trąbki i puzony. Ostatnia minuta utworu to istny majstersztyk, którego nie sposób zapomnieć. Doskonałe orkiestracje wprawiają w zachwyt, porywają każdego i potrafią stopić lud z serca nawet najbardziej zatwardziałych egoistów…
W tej chwili Stefan się zamyślił. Odłożył album, bo musiał sobie poukładać w głowie całą tą niezwykłą historię, jaka go dzisiaj spotkała. Niewątpliwie pomogła mu przy tym sącząca się z głośników niezwykle chwytna piosenka "White Christmas". Zadziwiła go nadzwyczajnym smakiem i klimatem. Klimatem, dzięki któremu poczuł, że zaczyna rozumieć sens świąt i ich magię. W poczuciu tym podtrzymała go jeszcze jedna doskonale wyważona piosenka "Please Come, Home For Christmas", której aż chce się słuchać. Podbudowany muzyką po raz kolejny sięgnął po album. Na kolejnym zdjęciu zobaczył jak wyrzuca małą dziewczynkę ze swojego sklepu. W jednej chwili przypomniał sobie, iż dzisiaj postąpił dokładnie tak samo i uświadomił, że obraz został zrobiony kilka godzin temu. W tym momencie zadumał się na chwilkę i usłyszał złowieszcze dźwięki "Follow That Kid!". Napięcie wypracowane przez dęte drewniane skutkuje doskonałym utworem, który naprawdę wyśmienicie buduje grozę nawet na tak przepełnionej świątecznym klimatem płycie. Muzyka doskonale przepowiedziała to, co miało się stać za chwilę. Następne zdjęcie przedstawiało Adama – pracownika Stefana. Jadł on właśnie kolację wigilijną ze swoją rodziną. Uwagę oglądającego przykuła młoda, bardzo blada postać. Widać było, że jest chorowita, a kule przy jej krześle pozwalały się domyślić, iż nie może się bez nich poruszać. Stefan przypomniał sobie, jak kiedyś pracownik prosił go o pożyczkę na operacje syna, jednak wtedy uznał, że jest to tylko próba wyłudzenia od niego pieniędzy i odesłał zatrudnionego z kwitkiem. Na następnym zdjęciu widać było jak cała rodzina Adama się śmieje, a w jego domu panuje wspaniała atmosfera. Podobne emocje udzieliły się również Stefanowi za sprawą wspaniałego motywu, który juz raz słyszał podczas oglądania zdjęć z dzieciństwa. Tym razem jednak melodia powróciła pod postacią "Making the Plane", a w jej orkiestracji mocnej zaznaczyły się blaszaki i smyczki.
Gdy Stefan przypomniał sobie jak potraktował pracownika, zrobiło mu się bardzo smutno. Zaczął się zastanawiać, dlaczego tak postępował. W tych przemyśleniach pomogły mu kolędy, które rozbrzmiewały w całym jego domu. Szczególnie w pamięci Stefana zapisała się "Carol of the Bells", gdzie doskonale rozpisany na poszczególne głosy utwór pozwala napawać się doskonałym brzmieniem chóru. Choć utwór trwa jedynie półtorej minuty jest niewątpliwie ekstazą dla ucha, a jego charakterystyczność sprawia, iż całą pewnością można go zaliczyć do najciekawszych momentów płyty. Równie mocno na świadomość Stefana oddziaływała "Star of Bethlehem" gdzie mógł znów rozkoszować się melodią z czwartego utworu płyty. Jednak tym razem w orkiestracji motywu znalazły się kościelne organy i chór, które nadały mu jeszcze większej charakterystyczności. W ten sposób Stefan zapoznał się z jedną z najwspanialszych współcześnie napisanych kolęd, jakiej w żaden sposób nie można zapomnieć. Stała się na tyle popularna, że dziś można ją usłyszeć w niektórych amerykańskich kościołach.
Stefan już w tej chwili zechciał być innym człowiekiem. Jednak to, co miało się wydarzyć przypieczętowało jego odmianę. Dźwięki niezwykle słuchanego "Setting the Trap", które było bardzo ciekawie zaaranżowanym motywem z "Star of Bethlehem" wprowadziły go w specyficzny stan wyczekiwania. Udało się to dzięki bardzo urozmaicającemu płytę połączeniu elektroniki i orkiestry. Stefan przeglądając kolejne zdjęcie od razu zauważył, że jest inne od wcześniejszych. Nie widać na nim uśmiechniętych twarzy. Właściwie to nie było tam nikogo, a jedyne, co można zobaczyć to ciemna trumna. Ze zdjęcia emanował smutek. Obraz ten wyglądał bardzo dziwnie, gdyż za trumną nikt nie szedł, tak jakby nieboszczyk nie miał rodziny i znajomych. Stefan pomyślał, że taki człowiek musiał być naprawdę zły i nieprzyjazny. Po chwili zadumy przerzucił stronę i w jednej chwili zrozumiał, po co znalazł dwa pakunki na swoim łóżku. Kolejne zdjęcie było zbliżeniem poprzedniego. Można było dokładnie odczytać napis z tabliczki na trumnie. Widniało na niej imię i nazwisko Stefana…
I wtedy zrozumiał, że prowadził bardzo złe życie i nie chciał dalej już taki być. Zmiany postanowił zacząć od razu. W zdecydowanym podejściu do sprawy, niewątpliwie pomogła mu wspaniała suita końcowa z "Home Alone" – "End Title". Będąca niezwykle energetycznym i przyjemnym przejściem przez najlepsze motywy płyty przypieczętowała zmianę Stefana, który od tej pory stał się innym człowiekiem. Wybiegł szybko z domu i nie myśląc zbyt wiele poszedł do domu jedynej osoby, którą znał – Adama. Spytał się go czy zostanie przyjęty przez niego na ten wigilijny wieczór. Ten zgodził się bez wahania i Stefan przeżył jedną z najwspanialszych kolacji swojego życia. Przez całą noc towarzyszyły mu takie same emocje jak podczas słuchania "Somewhere in My Memory". Doskonalej piosenki ze znalezionej na szafce płyty. Wylewające się z niej ciepło rodzinnego domu i przyjazna atmosfera porwały go od pierwszej chwili, gdy tylko ją usłyszał. Stało się tak dzięki połączeniu instrumentów dętych drewnianych i dziecięcego głosu, który nadzwyczaj doskonale sprawdzał się w jej orkiestracji. Od tej chwili była to jego ulubiona piosenka, która już zawsze kojarzyła mu się ze świętami. Nie marnując czasu, w kolejne dni Stefan postanowił podzielić się swoim majątkiem z innymi. Podniósł pensję Adamowi, obiecał zasponsorować leczenie jego syna i wpłacił duże datki dla sierot. Były to jego najszczęśliwsze święta w czasie, których obiecał sobie, że już nigdy nie będzie samotny.
Po Nowym Roku Stefan postanowił ułożyć swoje życie od nowa. Rozpoczął od próby rozwikłania tajemniczej świątecznej historii. Dowiedział się, że ta niezwykle rodzinna muzyka, dzięki której się odmienił została skomponowana przez Johna Williamsa na potrzeby filmu "Kevin Sam w Domu". Zaciekawiony obejrzał film i podczas seansu uśmiał się jak nigdy. Spostrzegł też, że muzyka, choć jest dziełem tak autonomicznym to nie przeszkadza w oglądaniu obrazu. Co więcej doskonale wpisuje się w nastrój obrazu i podkreśla jego specyfikę. Wyczytał również, że ścieżka dźwiękowa z "Home Alone" otrzymała nominację do Oscara, a jego ulubiona piosenka "Somewhere in My Memory" była nominowana do "najlepszej piosenki z filmu". Wiele opracowań tej muzyki podkreślała jej rolę w późniejszej karierze Williamsa. Jej echa można znaleźć w ścieżkach dźwiękowych do takich filmów jak: "Hook" czy "Harry Potter", a doskonały klimat i ładunek emocjonalny pozwalają z czystym sercem, powiedzieć, że ta partytura jest perełką w dziedzinie muzyki świątecznej. Kto zostawił na nocnej szafce dwa niezwykłe pakunki? Tego nie wiadomo, a Stefan nawet nie głowił się nad tym zbytnio. Chciał się po prostu cieszyć tym jak wielkie zmiany przyniosły one w jego życiu. Od tej pory regularnie dawał datki na sieroty i zdecydował się odnaleźć Kasię, której tak dawno nie widział. Okazało się, że ona jest ciężko chora i nie widzi. Stefan obiecał się nią opiekować i wspierać w trudnych chwilach. Po wielu staraniach odbudował uczucie, które kiedyś ich łączyło, a Kasia wyszła za niego. W następne święta mogli się razem cieszyć dźwiękami równie udanej muzyki z filmu "Home Alone 2". Ale to już zupełnie inna historia…
Co tu dużo mówić. Arcydzieło!
Jedna z lepszych ścieżek dźwiękowych pana Williamsa 🙂
Geniusz, cud i arcydzieło!
Muzyka oczywiście wspaniała, aczkolwiek w recenzji jest o niej za mało. A zdjęcie pochodzi z drugiej części Kevina (tak na marginesie).