Mimo że nie znam wszystkich ścieżek dźwiękowych Joe Hisaishi’ego to jest on moim ulubionym kompozytorem. Ktoś może mnie zapytać, jak mogę wydawać takie opinie znając zaledwie kilka jego dzieł? Otóż dlatego, że te kilka dzieł to naprawdę wielkie dzieła. Czy to będzie "Little Tom Thumb", "Nausicaa Of The Valley Of The Wind", "Spirited Away", "A Chinese Tall Story" czy w końcu "Princess Mononoke" – każda z tych ścieżek dźwiękowych w jakiś sposób mnie zachwyciła. Tak samo było w przypadku Image Album do "Ruchomego Zamku Hauru". Mimo że tak naprawdę ta muzyka niewiele ma wspólnego z tą, którą można usłyszeć w samym filmie, to słucha się jej świetnie. Japończycy mają ten chwalebny zwyczaj, że przeważnie do filmów Anime wydają po kilka płyt z muzyką. Mogą to być "Drama Version" (wersja z dialogami i dźwiękami z filmu), "Hi-Tech Series" (muzyka grana na syntezatorach), "Symphonic Suite" (muzyka wykonywana przez inną niż pierwotnie orkiestrę) czy właśnie "Image Album".
Image Album jest to muzyka, którą kompozytor zazwyczaj nagrywa jeszcze przed powstaniem filmu. Tematy w niej zawarte mogą się potem pojawić w samym filmie, ale na przykład w innych aranżacjach. Komponowana ona jest jedynie na podstawie wstępnego szkicu filmu i bardzo luźno powiązana z fabułą. Jest to sytuacja o tyle komfortowa, że tworzący w ten sposób kompozytor, jest ograniczony jedynie swoją wyobraźnią. Nie ciąży na nim ani presja zbliżającego się terminu oddania partytury, ani obrazu, z którym musi zsynchronizować swoją muzykę. Ma wolność jakiej twórcy muzyki filmowej z Hollywood mogą mu tylko pozazdrościć. Zaletą Image Album jest przede wszystkim jego autonomiczność. Często wadą muzyki filmowej wydawanej na płytach jest to, że kompletnie nie radzi sobie ona poza ekranem. Różnego rodzaju dysonanse, wybuchy czy wyciszenia, które w filmie pełnią rolę under- lub action-score słuchane oddzielnie nie mają sensu i zadowalającego brzmienia. W przypadku, kiedy muzyka powstaje jeszcze przed filmem kompozytorowi nie są narzucone żadne ograniczenia czasowe czy tematyczne. Może on tworzyć dokładnie to, co chce.
Taka muzyka znajduje się właśnie na Image Album do "Ruchomego Zamku Hauru". Niemal każdy utwór na tej płycie ma ponad pięć minut. Hisaishi pokazuje tutaj wszystko to, co ma najlepszego. Trudno byłoby wybrać jakiś konkretny utwór i napisać, że jest on najlepszy. Wszystkie dziesięć kompozycji, które się tutaj pojawiają prezentują się doskonale. Można znaleźć zarówno kompozycje rozczulające jak "Cave Of Mind" ale i bardzo dynamiczne jak "War War War". Trudno nie zwrócić uwagi także na świetne orkiestracje. Joe Hisaishi jest przykładem kompozytora, który ciągle się rozwija i w każdym kolejnym dziele potrafi zachwycić czymś nowym. Słuchając jego muzyki zawsze ma się wrażenie że słucha się całej, ogromnej orkiestry. Tutaj każda sekcja i każdy instrument jest ważny i doskonale go słychać. W przeciwieństwie do wielu ścieżek dźwiękowych powstających w Hollywood, niewiele jest tutaj tego słynnego grania unisono – a więc wspólnego wykonywania jednej melodii przez całą orkiestrę co w w większość przypadków daje istną ścianę dźwięku. Hisaishi z niezwykłą finezją wykorzystuje atuty każdego instrumentu sprawiając że muzyka staje się niezwykle barwna i wręcz fascynująca. Dzięki temu przy każdym kolejnym przesłuchaniu można tutaj znaleźć coś nowego – jakąś melodią wygrywaną przez instrument, który poprzednio nam umknął.
Nie bez znaczenia są oczywiście także świetne tematy. Hisaishi jak zwykle stworzył piękne melodie, które szczególnie na tej płycie są wyśmienicie oprawione. Płyta ta potwierdza także fascynację japońskiego kompozytora kulturą zachodu. Trudno jest tutaj znaleźć jakieś bezpośrednie motywy muzyki japońskiej, które były słyszalne w "Księżniczce Mononoke" czy "Nausicaa Of The Valley Of The Wind". Za to miejscami Image Album z "Ruchomego Zamku Hauru" brzmi wręcz jak wielkie standardy George’a Gershwina ("Błękitna Rapsodia") a innym znowu razem niczym "Harry Potter" Johna Williamsa. Miejscami można odnieść też wrażenie pewnej dworskości tej muzyki. Słuchając chociażby "Mysterious World" nasuwają się skojarzenia z królewskim pochodem, mnóstwem dworzan i towarzyszącymi temu wszystkiemu fanfarami. Całą tą różnorodność "Ruchomego zamku Hauru" spina oczywiście piękna harmonia i płynność charakterystyczna dla Hisaishi’ego.
Oczywiście bardzo polecam tą płytę, ponieważ słuchanie jej jest niczym jakaś wielka muzyczna podróż po magicznej krainie wykreowanej w filmie "Ruchomy Zamek Hauru". Podróż ta zapewnia niezapomniane wrażenia i pozwala się na chwilę świetnie zrelaksować. Poza tym jest ona oczywiście bardzo ciekawa – mnóstwo jest tutaj zapierających dech w piersiach przejść, nieco jazzowych synkop czy innych bardzo ciekawych i niespotykanych form. Ta płyta to Joe Hisaishi, jakiego chciałoby się zawsze słuchać.
Bardzo piątka, po prostu nie da się tego ocenić niżej. Słuszne skojarzenia z Williamsem, ta muzyka ma podobne orkiestracyjne wysmakowanie. Ciekawostką jest natomiast fakt, że to jedyny Image Album Hisaishiego, na którym nie pojawia się melodia, która stała się potem tematem głównym filmu.
Cudo. Czas na film