Hana-bi
Kompozytor: Joe Hisaishi
Rok produkcji: 1998
Wytwórnia: BMG Korea
Czas trwania: 42:14 min.

Ocena redakcji:

Po blisko 30 latach komponowania muzyki, głównie do japońskich filmów, Joe Hisaishi w końcu zaczyna zyskiwać, poza Azją, należny mu rozgłos i uznanie. Zdecydowanie największe wrażenie w jego dorobku robią ścieżki dźwiękowe do filmów anime: "Ruchomy zamek Hauru", "Księżniczka Mononoke", "Spirited Away". Długie, melodyjne tematy, potężne orkiestracje i wszechobecna liryka to podstawowe wyznaczniki jego kompozycji. Ten bezkompromisowy i konsekwentny styl Hisaishiego dla wielu słuchaczy okazuje się kojącą alternatywą dla masowej produkcji, niezbyt ambitnych, soundtracków z zachodu. Jednak imponujące swoim rozmachem ścieżki dźwiękowe z animacji, to tylko jedna z gałęzi twórczości Hisaishiego. Równie fascynująca i znacząca w dorobku tego kompozytora była niemal dziesięcioletnia współpraca z Takeshim Kitano. Wspólnie stworzyli oni siedem filmów, wśród których znalazł się także "Hana-bi".

 

Muzyka Hisaishiego do filmów Kitano to zupełnie inna historia, niż jego ścieżki dźwiękowe do animacji. Z jednej strony realizuje ona kompletnie odmienne założenia niż tradycyjna muzyczna narracja anime a jednocześnie jest przykładem na muzyczną erudycję Hisaishiego i jego głębokie inspiracje New Age. "Hana-bi" to ścieżka dźwiękowa głęboko przesiąknięta bluesem, jazzem i minimalizmem. W połączeniu z melodyjnością tematów Hisaishiego, tworzy to niebanalną i trudną do sklasyfikowania mieszankę. Przede wszystkim jednak słychać tutaj mocne zakorzenienie inspiracji Japończyka w muzyce europejskiej. Na usta wręcz cisną się takie nazwiska jak Morricone, Rota a nawet Serra (elektronika łudząco podobna do tej z "Wielkiego błękitu"). Słuchanie tego z płyty robi ogromne wrażenie, jednak nieco dezorientująca może się okazać ocena wykorzystania takiej muzyki samym filmie…

 

hisaishi-1137695-1590000939Muzyka w filmach azjatyckich, a zwłaszcza japońskich, różni się od standardów, do jakich przyzwyczaiło nas kino europejskie czy amerykańskie. Ogromne znaczenie ma tutaj rola, jaką muzyka spełnia w takich obrazach. Teoretycznie jednym z doskonale znanych założeń muzyki filmowej, jest intensyfikowanie emocji płynących z obrazu i nakierowywanie widza na odpowiedni jego odbiór – zgodny z zamysłem reżysera. Zasada ta nie do końca znajduje zastosowanie w filmach Takeshiego Kitano. Dlaczego? Istnieje pewien stereotyp Japończyków jako ludzi bardzo skromnych i oszczędnych w okazywaniu emocji. Źródłem tego jest specyficzna kultura tego kraju, która ma ogromny wpływ na wszystkie sfery życia (sposób przygotowywania posiłków, kontakty z innymi ludźmi, stosunek do pracy), a w tym także wymowę emocjonalną tamtejszych filmów. To właśnie dlatego oglądając japoński film odnosi się wrażenie wiejącego z niego chłodu i braku dramatyzmu. Sceny, które według znanych nam standardów powinny być emocjonalnie przerysowane za pomocą muzyki, w obrazach Kitano stają się niejednoznaczne i wręcz mylące.

 

W "Hana-bi" muzyka Hisaishiego bardzo rzadko wykorzystywana jest do uwypuklenia stanu emocjonalnego bohaterów. Czasami wręcz podąża ona w zupełnie przeciwnym kierunku dezorientując zachodniego widza niespodziewanymi kontrastami. Ostatecznie ilustruje ona głównie szerokie plany, motywy podróży i kontemplacyjne scenerie. Jednym z odniesień to kina zachodniego jest wykorzystanie przez Hisaishiego dźwięku harmonijki ustnej. I tutaj właśnie pojawia się inspiracja Morricone, który niemal wykreował archetyp połączenia tego instrumentu z postacią samotnego bohatera, przemierzającego pustkowie (motyw pojawiający się w licznych westernach Włocha). Hisaishi wykorzystał go podobnie, ilustrując w ten sposób trudną, męską przyjaźń dwóch policjantów skrzywdzonych przez los.

 

Słuchanie "Hana-bi" z płyty sprawia sporą przyjemność. Ton nadaje jej powolny i nieco nostalgiczny temat przewodni zwiastujący dramatyczną i pozbawioną beztroskiej lekkości, ścieżkę dźwiękową. I choć nie jest to najmocniejsza pozycja w dyskografii Hisaishiego, to jak każda inna posiada swój niepowtarzalny klimat. Mimo monotonii i powtarzalności potrafi wykreować zajmującą paletę brzmień. Smyczki, instrumenty dęte drewniane, harfa i fortepian to jej esencją, która tylko miejscami urozmaicana jest elektroniką. Wprawny słuchacz zapewne usłyszy tutaj pomysły, które kilka lat później Hisaishi wykorzystał w "Tomcio Paluchu". Charakterystycznych wyznaczników stylu Japończyka jest tutaj mnóstwo, co czyni tę pracę nieco anonimową w jego bogatym dorobku. Niemniej temat przewodni jest jak zwykle doskonale rozpoznawalny i zajmujący, powiększając tym samym kolekcję niezapomnianych melodii Hisaishiego. Choćby dla niego i niezwykłego klimatu tej płyty, warto się z nią zapoznać.

Autor recenzji: Łukasz Waligórski
  • 1. Hana-Bi
  • 2. Angel
  • 3. Sea Of Blue
  • 4. ...And Alone
  • 5. Ever Love
  • 6. Painters
  • 7. Smile And Smile
  • 8. Heaven's Gate
  • 9. Tenderness
  • 10. Thank You... For Everything
  • 11. Hana-Bi (Reprise)
4
Sending
Ocena czytelników:
0 (0 głosów)

2 komentarze

  1. J.B.

    Dla mnie „Hana-Bi” to najwybitniejsze dokonanie duetu Hisaishi/Kitano i jestem niezmiennie zakochany w tej ścieżce. Ze wszystkim, co napisane w recenzji, zgoda, tylko suma po dodaniu czynników inna.

    Odpowiedz
  2. Carlo

    Film przeciętny ale Soundtrack GENIALNY !

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Asian X.T.C

Asian X.T.C

Rocznie na całym świecie powstaje mnóstwo filmów i nie mniej ścieżek dźwiękowych jest wydawanych na płytach. Zapoznawanie się z nimi wszystkimi jest z oczywistych powodów niemożliwe, dlatego nikt tak naprawdę nie wie ile arcydzieł i naprawdę świetnych ścieżek...

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...