Bracia Brett i Craig Rosenberg to dwóch Australijczyków, którzy od 10 lat szukają swego szczęścia w kinie. Ten pierwszy jest kompozytorem, a ten drugi reżyserem. Ich pierwszym wspólnym projektem była komedia romantyczna pod tytułem "Hotel miłości", która jednak żadnemu sławy nie przyniosła. Po tym wspólnym początku drogi braci trochę się rozeszły (Brett komponował niewiele, a Craig nie reżyserował wcale), jednakże w roku 2006 znów połączyli swe siły przy obrazie "Półmrok" – thrillerze z elementami nadprzyrodzonymi i z silnym wątkiem romantycznym. Sam film z pewnością w historii kina się nie zapisze. Choć solidnie zrealizowany, to jednak bez błysku i przede wszystkim z masą pomysłów… zaczerpniętych z innych filmów. Największą gwiazdą obrazu miała być Demi Moore w roli matki szukającej na odludnym szkockim wybrzeżu ukojenia po stracie dziecka. Jednakże w mojej opinii zdecydowanie największą "gwiazdą" "Half Light" jest ścieżka dźwiękowa Bretta Rosenberga.
Jakkolwiek kompozytor, podobnie jak jego brat (który napisał też scenariusz), pełnymi garściami czerpał z dokonań innych i utartych kanonów współczesnych ilustracji do tego typu obrazów, to jednak stworzył score, który nie tylko znakomicie pełni swą rolę w filmie, ale zachwyca pięknem brzmień i melodii. Wprawdzie łagodne tematy na solowy fortepian oraz pojedyncze smyczki, wspomagane miejscami przez pełną orkiestrę słyszeliśmy już wielokrotnie, choćby w "Osadzie" (niektóre fragmenty dzieła Rosenberga są bardzo podobne do partytury Jamesa Newtona Howarda), "Nawiedzonym", romantycznej części "Wehikułu czasu" czy wielu pracach Jana A.P. Kaczmarka. Cóż jednak z tego, jeśli to wszystko w wydaniu Bretta Rosenberga daje tyle przyjemności w słuchaniu, tak w filmie jak i na płycie. A na dodatek tematy jakie stworzył Australijczyk mile łechcą nasze uszy ładnymi orkiestracjami (za te odpowiedzialny był Nicholas Dodd znany z orkiestrowania prac Davida Arnolda włącznie z tymi najsłynniejszymi) i wpadającymi w ucho melodiami, zawierając przy tym w sobie niemało emocjonalności.
Kontakt z nimi zaczniemy już w pierwszym utworze, który przedstawi nam piękny, romantyczny główny temat całej partytury, grany przez całą orkiestrę. Kolejne ważne melodie to niosący pewne skojarzenia z "The Village" temat Rachel wygrywany przez skrzypce w towarzystwie fortepianu oraz temat miłosny oparty o identyczne instrumentarium (choć w drugiej części "Love Theme" dołącza do niego pełna orkiestra). Bardzo istotną rolę w filmie odgrywa celtycka melodia "Girl in the Storm", która na albumie zagości jedynie raz, na sam koniec. Poza wymienioną czwórką znajdziemy jeszcze trochę innych melodii, mikro-tematów, lejtmotywów… Do wyróżniających się trzeba zaliczyć krótki utwór "Lighthouse Vista", o podniosłym, pełnym optymizmu tonie.
Niestety "Half Light" to jednak w istotnej mierze film grozy, co też słychać w partyturze Bretta Rosenberga. Poszczególne tematy są poprzekładane porcjami horrorowego underscore i muzycznej tapety o dość różnej jakości. Czasem jest to bardzo klimatyczne tło zbudowane z mrocznego pogłosu orkiestry i pojedynczych dźwięków fortepianu, ale czasem jakieś tajemnicze brzmienia i wybuchy orkiestry, które wolelibyśmy najzwyczajniej "przeskoczyć". Obok tego tła, wadą soundtracku z "Half Light" jest długość większości ścieżek, które są po prostu zbyt krótkie i poszczególne melodie kończą się zdecydowanie za wcześnie, nim zdążymy się nimi nacieszyć. Niestety wśród najdłuższych utworów na płycie dominują te niemelodyjne i nieciekawe. Mimo wszystko "Half Light" to album zdecydowanie godny polecenia. W dobie partytur wtórnych, nieciekawych, pozbawionych ładnych melodii, ta płyta jest trochę jak światełko w … półmroku. O ile film "Half Light" raczej nie zwrócił niczyjej uwagi na reżysera Craiga Rosenberga, to na jego brata powinien. Jego score nie jest może arcydziełem, ale naprawdę warto po niego sięgnąć. Piękno skomponowanych przez Bretta Rosenberga tematów jest tu czynnikiem decydującym i kto wie, czy "Półmrok" nie okaże się jednym z (naj)lepszych soundtracków roku 2006.
0 komentarzy