„Ojciec chrzestny" F.F. Coppoli to wybitny kamień milowy filmowego dzieła, kanwa dla gatunku kina gangsterskiego, przykład reżyserskiego kunsztu dla każdego kolejnego pokolenia filmowców, materiał wykładowy w szkołach aktorstwa, montażu, a nawet fotografii. Jest to ekranizacja słynnej powieści Mario Puzo opowiadającej o losach przestępczego rodu Corleone, od sycylijskich korzeni po okres świetności mafijnej potęgi. Reżyser wraz z pisarzem rozwinęli historię tworząc w ten sposób najsłynniejszą trylogię w dziejach filmu. W tym tekście nie obraz jest jednak ważny, a dźwięk – a dokładniej: muzyka.
Podobnie jak znaczną część ekipy aktorskiej i produkcyjnej, wybrano kompozytora o włoskich korzeniach, Nino Rotę – świetnie znanego z owocnej współpracy z Federico Fellinim. Przy tworzeniu oprawy muzycznej do całej trylogii Rotę wspomagał Carmine Coppola, ojciec reżysera filmu i Talii Shire (aktorka wcielająca się w rolę córki tytułowego ojca chrzestnego). Poziom filmu przełożył się na muzykę, która w dorobku kompozytorów stoi zdecydowanie najwyżej, a temat główny – legendarny Walc Ojca chrzestnego – stoi na jednej półce z fanfarami "Gwiezdnych wojen" i bondowską czołówką z "Doktora No". Zresztą, nie tylko on. Temat miłosny ze wspaniałą mandoliną to absolutny klasyk. Ścieżka dźwiękowa do "Ojca chrzestnego" jest kopalnią przewspaniałych melodii i motywów, które w kinie się powiela, aranżuje na inne gatunki muzyczne i wykorzystuje niekoniecznie przy okazji filmu. Wspomniany walc czy sycylijskie biesiadne melodie pojawiają się regularnie na weselach – nie tylko włoskich! Samo instrumentarium i charakterystyczna melodyka stanowią po dziś dzień wzorzec dla wszelkiej muzyki w filmie gangsterskim. Minęło przeszło trzydzieści lat, a nikt w tej kwestii nie powiedział niczego nowego.
Siłą muzyki z "Ojca chrzestnego" jest przede wszystkim tematyczność, która w wydaniu MCA z początku lat dziewięćdziesiątych (z okazji premiery ostatniej części trylogii), jest jeszcze bardziej uwidoczniona niż w samym filmie. Wytwórnia znacznie bowiem skróciła spory materiał muzyczny wybierając tylko najlepsze tematy i komponując je w absolutne "the best of". Efekt jest piorunujący. To byłby prawdopodobnie najlepszy soundtrack jaki kiedykolwiek wydano, gdyby nie jeden mankament. W czasie, gdy go wydawano techniki cyfrowego remasterowania dźwięku nie były dostępne, co niestety słychać. Lekki szum w tle można jednak potraktować jako element atmosfery budowanej przez muzykę Roty. To trochę tak jakby słuchać jej z gramofonu – odrobina wyobraźni i wrażenia mogą być naprawdę niepowtarzalne. Niemniej, trzeba mieć nadzieję, że przy okazji jakiejś rocznicy, wydane zostaną nowe płyty, z odświeżonym dźwiękiem, a może nawet poszerzone o dotąd nie publikowane nigdzie utwory. Bo chociaż wydanie skomponowane jest znakomicie, to jednak trwa trochę ponad 30 minut, co nawet jak na muzykę filmową, nie jest wynikiem zbyt dużym.
Mimo zmienionej chronologii utworów na płycie, zarówno krążek jak i film otwiera ten sam motyw – "Main Title (The Godfather Waltz)". Wbrew tytułowi utworu, nie jest to do końca ten uwielbiany walc. Czołówka jest swego rodzaju jego uboższym instrumentalnie bratem. Rozpoczyna go charakterystyczna melodia na trąbkę, która później na moment ewoluuje w suspens. Ten rodzaj budowania napięcia ścieżką dźwiękową odgrywa bardzo ważną rolę w filmie pojawiając się w licznych scenach, między innymi po postrzeleniu głowy rodziny Corleone, ale na samej płycie występuje tylko w tym jednym momencie. Budowany tutaj na zasadzie rytmicznych, niskich uderzeń fortepianu i skrytego basu, z pewnością nie należy do najbardziej słuchalnych elementów oprawy muzycznej "Ojca chrzestnego", więc jego ukrycie i jedynie chwilowe zaprezentowanie wydaje się być jak najbardziej uzasadnionym zabiegiem – jeden z wielu przykładów mądrości wydawcy. Choć pod pewnym względem zaskoczył. "The Pickup" zajmujące miejsce numer trzy na płycie to utwór, którego nie wykorzystano w filmie.. W sumie nic dziwnego, brzmi trochę jak eksperyment z beatem i nieco szaleńczą swingującą melodią na początku. Trudno wyobrazić sobie jaką miałby rolę pełnić w filmie, ale w materiał zgromadzony na płycie wpisał się zaskakująco świetnie.
Film Coppoli jako pierwszy przedstawiciel gatunku mitologizuje rodzinę mafijną nadając jej romantycznej otoczki. Wpływa na to w znacznym stopniu sama muzyka, która momentami staje się bardzo nostalgiczna i emocjonalna. Tak jakby sama za czymś tęskniła, wracała sentymentalnie do słonecznej Sycylii, skąd wywodzą się Corleone. Rota wspaniale oddał kontrasty jakie budują "Ojca chrzestnego". Z jednej strony mamy patriarchalną rodzinę, w której świętością są więzy krwi, matki, ojca i dziecka, z drugiej przestępczą działalności dona i jego ludzi. Z jednej mamy Włochów żyjących w USA i w pełni korzystających z możliwości jakie daje im skorumpowane państwo pierwszej połowy XX wieku, a z drugiej wspomnienie ojczyzny. Te rozdarcia odbijają się w partyturze Roty, w której usłyszy się ciepło, ale i mrok, wpływy włoskie, ale i nowoczesne, amerykańskie. Stąd na płycie "Love Theme" i "The Godfather Waltz" towarzyszą "The Pickup" i "The Baptism".
W potoku Oscarów, który popłynął do twórców "Ojca chrzestnego" zabrakło niestety statuetki dla Nino Roty. W żadnym razie nie ujmuje to jednak kompozytorowi, który czynnie współtworzył legendę kina. To jeden z niewielu przypadków gdy muzyka i film razem i osobno stanowią tak wybitne dzieła. Klasykę na której wzorują się pokolenia. Rota włożył w swoją pracę całą duszę i serce, uchwycił emocjonalną warstwę filmu i przetłumaczył ją na język muzyki. Arcydzieło.
P.S. A poniżej, w ramach ciekawostki, okładka amerykańskiego winyla, oraz wydanie brytyjskie od Music For Pleasure.
Magia!
Czy może być inna ocena??
To klasyka,kopalnia diamentów. To brzmi w głowie, szepcze w sercu,krzyczy w krwiobiegu. Genialnie