Do wydań promocyjnych w rodzaju omawianego tu Gladiator: More Music From The Motion Picture" ciężko jest podchodzić z dystansem. Są to wydania stricte nastawione na łapczywość fanów danej partytury, którym ciężko jest pohamować się z zakupem czegokolwiek, co związane jest z ich ukochanym filmem/muzyką. Kupują na ślepo, kierowani posiadaniem owego "więcej". A wydawcy tylko zacierają ręce. Nie ważne, co wrzucą na taką płytę: tłum fanów kupiłby nawet kulawego kota w worku. Po starannie wykalkulowanym czasie, badaniu sprzedaży oficjalnego albumu, bez ryzyka strat, na rynek wypuszcza się twór "More Music From" czy jak tam zwał. I on się sprzedaje, chociaż nie zawsze jest wart nawet złamanego grosza. Podobna pułapka czyhała na fanów partytury Hansa Zimmera i Lisy Gerrard do "Gladiatora". Jako, ze album z oryginalną muzyką filmową sprzedał się jak świeże bułeczki, po około miesiącu od jego wydania światło dzienne ujrzała omawiana tu płytka. Fani kupili, a czy było warto?
Na szczęście tak. Chociaż oczywiście, wydanie to nie gwarantuje takich wrażeń jak oryginalny album, to znalazło się na nim sporo muzyki, którą nie tylko "nie zawadzi", ale naprawdę warto mieć.
Otwierający album "Duduk of the North" zaostrza apetyt na całość. Ta smutna, piękna melodia, chociaż nie znalazła się w filmie, to jest utrzymana w klimacie oryginalnej muzyki z dzieła Scotta. Co tu dużo pisać: zostajemy oczarowani, na początku sennym dźwiękiem dudka Djivana Gasparyana, a następnie solową gitarą Heitora Pereiry.
Czar pryska jednak od razu po ostatnim szarpnięciu struny Brazylijczyka. "Now We Are Free (Juba's Mix)" to nieco dziwaczna przeróbka piosenki kończącej soundtrack. Tutaj Zimmer nadał jej afrykański koloryt, pojawia się charakterystyczny chór, żywcem wyjęty z "Króla Lwa". Chociaż nie brzmi to rewelacyjnie (ot, taka ciekawostka, przynajmniej dla mnie), to i tak w porównaniu z tym, co zaserwowano nam na koniec albumu, jest to miód dla uszu. "Now We Are Free (Maximus Mix)" to po prostu niewyrażalnie niewiadomoco"- techno miks z tłustym bitem, którego nie da się słuchać, o jakiejkolwiek zabawie w rytm tego łomotu nie wspominając;)
Trzeci utwór "The Protector of Rome" to kawałek underscoru przyprawiony dialogiem pomiędzy Russelem Crowe i Richardem Harrisem. Co dziwne, muzyka która towarzyszy wypowiedziom aktorów, w większości nie pochodzi z cytowanych na płycie scen. Osobiście nie jestem zwolennikiem przeplatania muzyki dialogami, uważam, że jeśli już koniecznie trzeba zapchać nimi dziurę w materiale, to tylko poprzez zrobienie z nich osobnych tracków. Są jednak też i tacy, którzy takie rozwiązanie uważają za ciekawy dodatek. Dlatego kwestia tego, czy należy to zapisać na listę minusów, czy raczej plusów jest sprawą subiektywną. Na szczęście dobór dialogów jest ciekawy i sprawia wrażenie przemyślanego. Na przykład "Homecoming" – dynamiczny utwór ilustrujący scenę powrotu Maximusa do domu, nabiera po pewnym czasie dramaturgii, którą dodatkowo pogłębia właśnie wklejony dialog.
Poza wspomnianymi wyżej, partie mówione zawierają także utwory: "The Slave Who Became a Gladiator" (Russel Crowe i Oliver Reed) , "The Gladiator Waltz" (Russell Crowe), "Busy Little Bee" (Connie Nielsen i Crowe), "Death Smiles at Us All" (Crowe i Joaquin Phoenix), i "Not Yet" (Djimon Hounsou). W głównej mierze utwory te, to posępny underscore wzbogacony wokalem Lisy Gerrard, ale nie znaczy to, że nie ma w nich nic ponadto. W "The Slave Who Became a Gladiator" pojawia się wspaniała melodia znana ze "Strength and Honor", świetne jest także zakończenie "Death Smiles at Us All".
Numerem jeden płyty, przynajmniej, jeśli chodzi o muzykę akcji jest prawie dziewięciominutowy "The Gladiator Waltz". Utwór zawiera oryginalne demo Zimmera na syntezator tematu z "The Battle", który został tutaj nieco przemontowany i wzbogacony o muzykę towarzyszącą scenie ucieczki Maximusa z rzymskiego więzienia. Smakowity kąsek, nie tylko dla fanów. Szczególnie cieszy uszy narastanie tematu zaczynające się w trzeciej minucie i perkusyjna burza w siódmej (zaakcentowany fragment znany z oryginalnego albumu).
Ci, którym brakowało na oficjalnym soundtracku tematów z Zuchabaru zaspokoją swe pragnienie w "The General Who Became a Slave", i następnym "The Slave Who Became a Gladiator".
Całkiem nowa, a przy tym prawdziwie piękna jest także piosenka Lisy Gerrard "Rome is the Light". Warto zwrócić uwagę na utwór "Maximus" prezentujący temat głównego bohatera w wykonaniu powolnej solowej gitary Heitora Pereiry…szkoda, że trwa to zaledwie minutę. Zresztą ten sam problem dotyczy "Figurines" prezentującego równie ciekawą aranżację tematu Maximusa. Oryginalnie brzmi brutalny, podrasowany elektroniką "The Mob". Ciekawy, chociaż nieco zbyt odstający stylistycznie od reszty materiału jest "Marikesh Marketplace" Jeffa Rony.
"Gladiator: More Music From The Motion Picture" jak widać oferuje wiele ciekawych muzycznych wrażeń i to nie tylko fanowi partytury Zimmera i Gerard. Jest czego posłuchać, ale oczywiście wydanie to miało za zadanie głównie dodatkowo wypromować film, zostało więc pospiesznie wprowadzone na rynek. Gdyby poświęcić mu więcej czasu, to z pewnością znalazłoby się sporo ciekawszego materiału, który mógłbym się złożyć na tą prawie godzinę muzyki. Tutaj wspomnieć z tęsknota należy o w pełni rozwiniętym temacie Maximusa znanym ze sceny przemarszu generała wśród legionistów w początkowych minutach filmu. Mając go w uszach ciężko jest się pogodzić z tym, że zamiast niego na końcu albumu z głośników wylewa się taki "Maximus Mix" i pozostaje jednak mały niedosyt.
0 komentarzy