„American Beauty”, „The Green Mile”, „Road to Perdition”, „Little Women”, „The Shawshank Redemption”, „Angels in America”… – wszystkie te prace przyniosły najmłodszemu z rodu Newmanów rozgłos, uznanie, cały worek nagród i jeszcze więcej fanów. Wszystko zaczęło się jednak od… warzyw. To właśnie bowiem “Smażone zielone pomidory” – osadzona na głębokim południu USA, ‘babska’ opowieść oparta na książce Fannie Flagg, która przez lata dorobiła się kultowego statusu – stanowiły dla Thomasa przełom w karierze. I, patrząc przez pryzmat tejże, wciąż są pod wieloma względami niedoścignionym wzorem porywającej indywidualności…
Choć Newmanowi zdarzało się później wracać jeszcze i do Alabamy (choćby wspomniane „The Green Mile”) i do kwestii rasowych (zeszłoroczne „The Help”), to jednak nigdy już nie osiągnął takiego klimatu, jaki wyziera z Pomidorów. Zapewne spora w tym zasługa Marion Williams – niezapomnianej śpiewaczki gospelowej, której głos dodaje całej ścieżce tak dodatkowego poweru, co duszy. Głos ten pojawia się już w temacie głównym („Ghost Train”), który otwiera film/album i, z przerwami, pozostaje z nami niemal do samego końca („Big George” jest ostatnim fragmentem korzystającym z jej talentu), tyleż wspomagając, tudzież ubarwiając ilustrację, co też często stanowiąc atrakcję samą w sobie (soulowe piosenki „A Charge To Keep I Have„ i „Didn't It Rain” mogą jednak nie trafić do zwykłych ‘białasów’). Sama Williams zaliczyła w filmie także epizod… śpiewaczki gospelowej. Sceny z jej udziałem są jednak dostępne tylko w reżyserskiej wersji filmu – dedykowanego zresztą jej osobie (artystka zmarła w 1994 roku).
Poza tym mamy tu do czynienia raczej ze standardowym dla Newmana zbiorem instrumentów. Smyczki – są. Dęciaki – obecne. Fortepian, gitara, flety, cymbałki, perkusja i klarnet – na miejscu. Jest też i nieco rzadziej używana przez maestro mandolina oraz stroiki (rodzaj piszczałek). Jest także i siostra Thomasa, Maria w roli koncertmistrza (nie żeby to kogoś bardzo obchodziło, ale zawsze to fajna ciekawostka ;). Kompozytor zdobywa sobie tu więc serce słuchacza nie tyle niezwykłością rozwiązań, co prostotą, szczerością tychże oraz, jak zawsze, ujmującą liryką. Sama melodyjność ścieżki jest tu nie do przecenienia – ta muzyka po prostu płynie, nawet w co bardziej posępnych momentach („Buddy Threadgoode”, „Klansmen”). I o ile tematyka nie jest wyjątkowo bogata (właściwie wszystko opiera się na dwóch, trzech odrębnych melodiach i ich wariacjach), o tyle różnorodność, poetyka i niejaka epickość dźwięków imponuje – szczególnie przy tak krótkim w sumie materiale, zmontowanym z równie skromnych czasowo motywów. To po prostu wielce urocza kompozycja, której trudno jest się oprzeć – jej magia jest niezaprzeczalna.
Po ponad dwudziestu latach od premiery filmu (ale ten czas zapier…), ilustracja ta nadal uważana jest za jedną z najlepszych, najważniejszych i najpiękniejszych partytur, jakie wyszły spod ręki Newmana. Zalicza się ona zresztą do tzw. ‘wielkiej piątki’ jego prac (pozostałe cztery to: „Oscar and Lucinda”, „How to Make an American Quilt”, „The Shawshank Redemption” i „Little Women”). Tym bardziej dziwi więc niemal zupełny brak docenienia Pomidorów ze strony krytyki – Newman otrzymał zań jedynie nagrodę BMI Film Music w 1993 roku. Nie zawiedli natomiast fani, którzy wykupili cały nakład score’u niemal na pniu, tym samym dodając do powyższej listy ‘naj’ słówko ‘rzadszy’. Od lat niedostępna w sklepach pozycja jest dziś bowiem najbardziej pożądanym białym krukiem w twórczości kompozytora (oczywiście tylko jeśli chodzi o jego najpopularniejsze, tudzież najbardziej komercyjne tytuły) – kolekcjonerzy mogą szukać szczęścia jedynie na internetowych aukcjach (na których i tak pojawia się sporadycznie, często za bajeczne sumy) lub w tzw. secondhandach.
Jeśli więc jakimś cudem pozycja ta wpadnie w Wasze ręce, to nie ma się co zastanawiać, tylko brać i słuchać! Naprawdę warto! Oceny maksymalnej nie wystawiam właściwie tylko dlatego, że ten króciutki album nie zaspokoił mojego głodu i, mimo wszystko, bardziej cenię sobie sporo późniejszych partytur Newmana. No i połówek nie wystawiamy… Nie zmienia to jednak faktu, iż sama rekomendacja, jak i opisana wyżej pozycja są najwyższej próby.
P.S. Ta sama wytwórnia wydała też zwykły soundtrack, na którym znalazło się 9 piosenek i 3 utwory Newmana (odpowiednio nr 1, 13 i 3 z opisywanej płyty). Na amerykańskim, kolekcjonerskim wydaniu dvd z filmem, możemy natomiast znaleźć pełną, wyodrębnioną ilustrację (ukrytą jednakże w podmenu).
0 komentarzy