W słuchaniu muzyki filmowej najpiękniejsze jest to, że nawet najbardziej przeciętny film, potrafi zaskoczyć naprawdę świetną ścieżką dźwiękową. W końcu przygotowując się do odsłuchu partytury z dość przewidywalnej komedii, jaką jest "Evan Wszechmogący", chyba nikt nie spodziewa się, że usłyszy coś zachwycającego. Zwłaszcza, że kompozytorem tej muzyki jest twórca, który od ładnych paru lat nie odniósł większego sukcesu a szerszej publiczności znany jest z zaledwie jednego, kontrowersyjnego filmu Mela Gibsona. No cóż… Urok muzyki filmowej polega na tym, że potrafi ona zaskoczyć i zauroczyć w najmniej spodziewanym momencie.
Niewątpliwie ścieżka dźwiękowa z "Evana Wszechmogącego" nie należała do najbardziej oczekiwanych premier tego roku. Ostatecznie jednak, w moim mniemaniu, okazała się największą niespodzianką. Jest tutaj wszystko, co wymagający entuzjaści muzyki filmowej mogą sobie tylko wyobrazić: potężna orkiestra, monumentalne chóry, kameralny fortepian, świetne wokalizy i przede wszystkim pomysł. Słuchając tej muzyki i analizując poszczególne tematy nie sposób nie zauważyć w nich pewnej koncepcji. Sprawia to, że jedynym powiązaniem muzyki z obrazem nie jest tutaj wyłącznie Mickey Mousing. Ścieżka dźwiękowa jest głęboko zakorzeniona w charakterze filmu, jego bohaterach i klimacie. Wszystko to jest poparte świetnym brzmieniem i serią naprawdę udanych harmonii. Aż trudno uwierzyć, że jest to muzyka ze zwykłej komedii…
Tematów jest tutaj kilka. Jako pierwszy pojawia się "The Ark Theme", który daje nam przedsmak niezwykłej przygody, jaka czeka nas w dalszej części. Potężne chóry i orkiestra grają świetny temat, mający w sobie coś z… boskości. W tych kilku nutach można wyczuć jakąś starożytną moc, nawiązującą do mitycznej Arki. Kolejnym, niezwykle udanym i głębokim tematem jest "God’s Theme". Majestatyczne smyczki są tutaj tłem dla charakterystycznej i przejmującej wokalizy w stylu gospel. To nawiązanie do chrześcijańskiej muzyki mającej swój rodowód w kulturze czarnoskórych mieszkańców USA, jest zdumiewająco trafne w kontekście samego filmu. W końcu w "Evanie Wszechmogącym" Boga gra nie kto inny jak Morgan Freeman! Większość kompozytorów potraktowałaby zapewne ten temat, jako okazję do napisania kolejnej melodyjki – to pokazuje, że John Debney włożył w tę muzykę sporo inwencji i pracy. Zabawne jest też to, że w kompozycji tej można usłyszeć delikatne echa słynnej "Pasji".
Kolejnym niezwykle urokliwym tematem jest "Evan’s Theme". Mimo że kompozycja pod tym tytułem jest wykonywana wyłącznie na fortepianie – co nadaje jej niepowtarzalnej intymności – to ciągle słuchać w niej charakterystyczne nuty gospel. To właśnie ten temat pojawia się najczęściej na płycie. Wpleciony w najróżniejsze aranżacje okazuje się naprawdę przyjemną i chwytliwą melodią.
Zaskakujące jest to iż, mimo że "Evan Wszechmogący" jest dość dynamiczną komedią, w której sporo się dzieje, to John Debney ustrzegł się nadmiernego Mickey Mousingu i chaosu. Można tutaj znaleźć zaledwie kilka kompozycji, których słuchanie poza obrazem może sprawiać trudności. Poza tym kulminacja całego filmu, która przepełniona jest mnóstwem akcji, otrzymała muzykę doskonale radzącą sobie także bez filmu. "The Flood", bo o tej kompozycji mowa, jest jednym z najlepszych utworów muzyki filmowej jakie powstały w tym roku. Mimo że słychać tutaj ogromne wpływy muzyką akcji Jamesa Newtona Howarda ("Atlantis: The Lost Empire"), to słucha się tego świetnie. Monumentalne chóry, dynamiczna orkiestra i świetne tematy sprawiają, że jest to najlepszy kawałek muzyki filmowej Johna Debney’a od czasu "Pasji". Dawno żadna kompozycja nie wcisnęła mnie tak mocno w fotel.
I tak oto otrzymaliśmy błyskotliwą ścieżkę dźwiękową od kompozytora, po którym trudno było się tego spodziewać. Olśniewające tematy, świetne aranżacje i godna podziwu ilość ciekawych koncepcji to najważniejsze atuty tej płyty. I mimo że nie jest to dzieło przełomowe, o którym mogłyby wspominać przyszłe pokolenia entuzjastów muzyki filmowej, to warto po nie sięgnąć. W filmie sprawuje się wzorowo, a poza nim udowadnia, że John Debney to naprawdę dobry kompozytor. Ta płyta wzbudza całą masę pozytywnych emocji sprawiając, że spędzony z nią czas to czysta przyjemność.
0 komentarzy