Dark Knight, The
Kompozytor: Hans Zimmer, James Newton Howard
Rok produkcji: 2008
Wytwórnia: Warner Sunset / Warner Bros.
Czas trwania: 73:35 min.

Ocena redakcji:

Batman to bardzo długa i szeroka historia obejmująca wszystkie główne dziedziny popkultury. Zaczynał w komiksach, później znalazł się w telewizji i w postaci wizerunków na najróżniejszego typu gadżetach. W końcu wylądował i w kinie, gdzie za sprawą reżysera Tima Burtona szybko stał się bohaterem najlepszej filmowej adaptacji komiksu. Mijały lata i powstawały kolejne części, którym jednak nie udało się powtórzyć sukcesu jedynki. Po czterech obrazach, których cykl zakończył fatalny "Batman i Robin" Joela Schumachera, wśród fanów pozostały tylko niemiły posmak i jako pozytywy: wspomnienie pierwszego "Batmana" oraz… muzyka Danny’ego Elfmana do pierwszych dwóch filmów. Pozostałe zilustrował Elliot Goldenthal, co zrobił także wspaniale, niewątpliwie odwalił kawał lepszej roboty niż reszta ekipy, ale to już nie było to samo. Gdy miłośnik muzyki filmowej myśli o Człowieku Nietoperzu, do głowy przychodzi mu Elfman i tylko Elfman. Ciężka sprawa, szczególnie, gdy kinomani witają nowe "Batmany" ze ścieżkami dźwiękowymi nowych kompozytorów. Nowych, bo jest ich dwóch. I to nie byle jakich, bo mowa o Jamesie Newtonie Howardzie i Hansie Zimmerze.

Przed premierą "Batmana – Początek" zadawaliśmy sobie więc dwa pytania: Czy Christopher Nolan, reżyser nowego Batmana, podoła w porównaniach z Burtonem? I czy – co nas najbardziej interesuje – Zimmer i Howard wyjdą obronną ręką w konfrontacji z reputacją elfmanowskiego score’u? Z "Batmanem – Początek", przyznam szczerze, miałem problem. Duet tak utalentowanych i zasłużonych kompozytorów stworzył ścieżkę dźwiękową o wybitnym wręcz porozumieniu z obrazem, ale na płycie brzmiącą co najmniej słabo. Wynikało to poniekąd z nakreślającej się właśnie nowej mody w Hollywood, mianowicie zmiany kompozytorskiego kierunku z indywidualnych, zapadających w pamięć tematów na traktowanie score’u jako formy, którą tylko się kształtuje na potrzeby filmu. Zimmer i Howard postawili na harmoniczny under i action score, którego brzmienie niemałej orkiestry silnie zakorzeniono w elektronice. Po pierwszym przesłuchaniu miało się wrażenie przejścia przez jednolity, muzyczny beton pozbawiony jakichkolwiek znaków charakterystycznych. To boli tym bardziej, że Howard słynie ze swoich subtelnych melodii na smyczki, a Zimmer z wpadających w ucho, monumentalnych tematów nierzadko budowanych na chórach. Dopiero po głębszym zapoznaniu się z płytą, słuchacz mógł odróżnić oba style, zauważając jednocześnie niezwykłą spójność muzyki z "Batmana – Początek". Ale nie tego oczekiwaliśmy po artystach tego kalibru. Ostatecznie soundtrack znalazł się na niechlubnej liście największych rozczarowań 2005 roku.

zimmer-6841879-1590000958Sam film odniósł zasłużony sukces, czego efektem była natychmiastowa zapowiedź sequela – zresztą finał obrazu takowy zapowiadał. Miał nadejść Joker, najbardziej znany czarny charakter z komiksowych przygód Batmana. Nolanowi spodobała się praca Zimmera i Howarda i zaangażował ich ponownie. Ścieżka dźwiękowa z "Mrocznego Rycerza", pomimo nienajlepszych recenzji poprzedniego score’u, mimochodem stała się jedną z najbardziej oczekiwanych w tym roku. Poniekąd dzięki potężnej kampanii promocyjnej filmu, którego elementem stał się także soundtrack zapowiedziany na bodaj trzy wydania: podstawowe, kolekcjonerskie limitowane i na winylu.

Od razu, nim przejdę do rzeczy, chcę napisać: warto było czekać! Nie mamy może do czynienia z arcydziełem godnym najlepszych osiągnięć Howarda i Zimmera, ale "Mroczny rycerz" to score dobry, dla niektórych będzie nawet bardzo dobry. Przy czym istotne są dwa uwarunkowania. Po pierwsze muzykę należy oceniać dopiero po zapoznaniu się z filmem, inaczej łatwo o błędne wrażenia. Po drugie – podobnie jak w przypadku "Batmana – Początek" – największe zalety płyty odkrywa się dopiero po dwóch czy trzech odsłuchach. W przeciwieństwie jednak do niego, te zalety są warte szukania. Przede wszystkim dlatego, że "Mroczny rycerz" ma to, czego tak bardzo brakowało "Początkowi", czyli tematy, do których chce się wracać – są to schowane fragmenty, ale na tyle ciekawe i warte uwagi, że nie sposób przejść obok nich obojętnie. Nie brakuje też tego, co można by nazwać "smaczkami", czyli drobnych motywów, muzycznych faktur i dźwięków, które nadają płycie indywidualnego charakteru.

Co ciekawe, wspomniane zalety udało się zebrać operując na materiale muzycznym niemal żywcem wziętym z poprzedniego Batmana. Kompozytorzy oparli się na dokładnie tej samej harmonii, tych samych liniach melodycznych i tematach (termin użyty trochę na wyrost) oraz na zbliżonej bazie instrumentalnej. Po porównaniu obu płyt odnoszę wrażenie, że wynika to z samej współpracy artystów. Pierwotnie "Początek" miał zilustrować sam Zimmer, ale zaprosił do współpracy Howarda – wkład tego drugiego nie był pokaźny, choć znamienity. Oczywiście to tylko odczucie, ale zdaje się, że praca przy "Mrocznym Rycerzu" była już równiejsza. I stąd zdecydowanie lepsze proporcje między stylami, a zatem elektroniką i "żywą" orkiestrą. Znacznie więc poprawiło się brzmienie muzyki. Pojawia się więcej "klasycznych" motywów, a mniej eksperymentalnego brzmienia. Naturalnie, nadal mamy do czynienia z muzyką wysoce oryginalną i odbiegającą od głównych nurtów. Tym bardziej, że panowie nadali jej agresywnego tonu – poniekąd ze względu na Jokera, szaleńca, który dominuje film przyćmiewając Batmana i inne postacie. A zatem: mniej sampli i syntezatorów, więcej pełnokrwistych kotłów, smyczków a nawet waltorni i sekcji dętych, a najmocniejsze elektroniczne epizody należą do gitary elektrycznej, nota bene, genialnie wkomponowanej w najlepsze tracki na płycie.

howard-3774569-1590000938A jednym z najlepszych jest zdecydowanie początek płyty, czyli "Why So Serious?". To zdecydowanie zimmerowski kawałek muzyki, szczególnie zważywszy na obecność wspomnianej gitary, tak lubianej przez Niemca (chociażby "Helikopter w ogniu"). Rozpoczyna się mocno podrasowanymi komputerowo smyczkami, z których wydobyto najbardziej złowieszczą z możliwych nutę, która po chwili przeradza się w równie "cyfrową" wiolonczelę. Po drodze dołączy jeszcze fortepian i kilka innych ozdobników w większości uzyskanych poprzez samplowanie. Utwór rozwija się bardzo długo zanim obierze właściwą moc, ale wbrew temu co moglibyśmy oczekiwać, nie objawi się ona za pomocą rozbudowanego finału utworu, ale poprzez zwiększenie tempa i skomplikowanie ostatnich fragmentów, które niczym pulsar pojawiają się na przemian z prowadzącą tło, elektroniczną sekcją smyczkową. Przyznam szczerze, że nie jestem zwolennikiem muzyki elektronicznej, ale majstersztyk miksowania dźwięków w tym utworze kupił mnie bezapelacyjnie. Płynnie przechodzi on w "I'm Not a Hero", a ten z kolei w "Harvey Two-Face". W tym miejscu warto się na chwilę zatrzymać. Krytycy – w tym niżej podpisany – soundtrackowi z "Batmana – Początek" zarzucali kompozytorom brak tematu przewodniego czy motywu odpowiadającego poszczególnym bohaterom. W zasadzie, ledwo bo ledwo, ale można było wychwycić z tej muzycznej rzeki jeden tylko charakterystyczny motyw – powtarzającą się, harmoniczną dwu-nutową frazę instrumentów dętych współgrający z rytmicznym, smyczkowym tłem. Ten motyw właśnie pojawia się w "I'm Not a Hero", gdzie oczywiście towarzyszy mu bogaty underscore i szczypta muzyki akcji – w szczególności w finale. "Harvey Two-Face" z kolei na chwilę przynosi słuchaczowi wytchnienie wprowadzając pierwsze liryczne doznanie na tej płycie. Nim się obejrzymy, naszym uszom objawia się tematyczna suita poświęcona trzem głównym bohaterom – wg kolejności utworów, Jokerowi, Batmanowi i Harvey’owi Dentowi aka Dwie Twarze. Może nie jest to czystej wody zbiór trzech, przypisanych postaciom tematów, ale raczej zbitka motywów i muzycznych środków, jakie kompozytorzy przyznali głównym bohaterom.

Utwory zawarte w dalszej części płyty wykorzystują wszystko to, co zaprezentowały nam pierwsze trzy tracki – pojawiają się różne aranżacje, często oparte na większym lub mniejszym zastosowaniu elektroniki, różne dźwiękowe ozdobniki (tajemnicze, mrożące krew w żyłach odgłosy i temu podobne) oraz nieprzerwany, harmoniczny, niemal wprowadzający w stan hipnozy rytm. Naturalnie całość w roli spoiwa uzupełnia underscore ustępujący niekiedy miejsca muzyce akcji. Świetnym tego przykładem jest "Like a Dog Chasing Cars" łączący w sobie oba te rodzaje score’u. Rozpoczyna się muzycznym tłem budowanym na sekcji smyczkowej, które z czasem uzupełniają kolejne partie instrumentalne, nadając utworowi szybkości, mocy i… wpadającej w ucho melodii. Nie minie jeszcze połowa, a z głośników eksploduje rasowy, równie harmoniczny jak cała płyta, actionscore. Temat (tak, prawdziwy temat!) kompozytorzy zbudowali na motywie przypisanym Batmanowi – to rytmiczna gra sekcji smyczkowych, dętych i blaszanych. Przy takiej muzycznej sile trzech sekcji Zimmerowi i Howardowi udało się zachować niezwykłą prostotę tematu, w czym tkwi cała jego moc. Radocha, tak wywołany przez tą muzykę stan nazwę, trwa jednak stosunkowo krótko i w finale utworu czeka nas powrót do underscore’u. Co ciekawe, wychwalany przeze mnie motyw w obrazie pojawia się w zupełnie nic nieznaczącej dla fabuły sytuacji i ginie w niespecjalnie wartym uwagi gąszczu filmowej rozpierduchy. Świetną muzykę akcji prezentuje także "And I Thought My Jokes Were Bad", choć tam nie ma ona już postaci tak wpadającej w ucho.

Gdyby spojrzeć na wrażeniometr zawarty pod recenzją, spostrzec można, że poziom w pewnym momencie płyty obniża się – tam właśnie nad muzyką góruje nieznośny underscore i tam właśnie producenci płyty winni dokonać pewnych zmian. Otóż zbyt często podczas słuchania "Mrocznego rycerza" następuje niemiłe uczucie znużenia. Wydawca zdecydowanie przeholował z długością soundtracku, który mógłby bez strat dla poziomu artystycznego, trwać dziesięć do piętnastu minut krócej. Znudzenie osładza genialny finał w "A Dark Knight", przeszło szesnastominutowym kolosie (mimo wartości tej pozycji na krążku, i ona mogłaby zostać uszczuplona o kilka minut). Z początku uderza niezwykła symbioza energii dynamicznej muzyki akcji, z której zaczerpnięto smyczkowe tło z lirycznym uniesieniem głównej linii melodycznej, jakby żywcem wziętej z wybornego "Chevaliers De Sangreal" z "Kodu Da Vinci" Zimmera. Dalej utwór Przechodzi między underscorem, actionscorem, motywami znanymi z pierwszych trzech utworów, a nawet fragmentami z "Batmana – Początek". Godny, zróżnicowany finał, dla naprawdę dobrej, zróżnicowanej płyty. W ocenie końcowej muszę powstrzymać się przed wydaniem maksymalnej noty, bo "Mroczny rycerz" ma jednak kilka znaczących słabości z długością na czele, ale bez mrugnięcia okiem stwierdzam, że spośród najbardziej oczekiwanych, hollywoodzkich produkcji tego roku, partytura Howarda i Zimmera stroi na razie na najwyższym podium i chyba tylko cud może sprawić, że Arnold zdetronizuje ich najnowszym Bondem. Pełna rehabilitacja po nieciekawym "Batmanie – Początku".

P.S.: Filmy z sesji nagraniowej można obejrzeć na oficjalnej stronie soundtracku.

A poniżej kolejno okładka Special Edition oraz kolekcjonerskie wydanie z 14 utworami więcej.

 

dark_knight_se-7798726-1590001135 dark_knight_le-1872162-1590001136

Autor recenzji: Jakub Kośla
  • 1. Why So Serious?
  • 2. I'm Not a Hero
  • 3. Harvey Two-Face
  • 4. Aggressive Expansion
  • 5. Always a Catch
  • 6. Blood on My Hands
  • 7. A Little Push
  • 8. Like a Dog Chasing Cars
  • 9. I Am the Batman
  • 10. And I Thought My Jokes Were Bad
  • 11. Agent of Chaos
  • 12. Introduce a Little Anarchy
  • 13. Watch the World Burn
  • 14. A Dark Knight
4
Sending
Ocena czytelników:
0 (0 głosów)

2 komentarze

  1. DanielosVK

    Kiedyś bardziej ceniłem tę muzykę, dzisiaj BB jest o wiele lepsze w moich oczach.

    Odpowiedz
  2. Entarion

    Ekstremalnie energiczny, ekstremalnie chaotyczny. Świetnie buduje historię samym dźwiękiem, lecz w filmie muzyka jest przytłumiona niestety.

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...