Arjuna Earth Maiden
Kompozytor: Yoko Kanno
Rok produkcji: 2001
Wytwórnia: Geneon
Czas trwania: 66:51 min.

Ocena redakcji:

W roku 2001 twórcy "Vision of Escaflowne" wzięli na tapetę nowy projekt. Był to trzynastoodcinkowy mini-serial anime pt. "Arjuna Córka Ziemi"- najdroższa produkcja w historii studia Bandai Vision. Czy najlepsza – tu zdania były podzielone. Malkontenci dostrzegli ekologiczną propagandę, miałkie dialogi, schematyczność postaci i mało wciągającą fabułę. Fani zachwalali efekty specjalne, wstawki dokumentalne oraz inspirującą fabułę (taka buddyjska wersja "Stygmatów" z Gabrielem Byrne); serial wg. nich miał ewidentnie w sobie to ‘coś’. Jeden tylko składnik tej produkcji był chwalony przez oba stronnictwa – oprawa muzyczna autorstwa Yoko Kanno, weteranki muzyki anime, która stworzyła m.in. ścieżkę dźwiękową do "Cowboya Bebopa" i wspomnianego "Escaflowne".

W tym przypadku sytuacja jest o tyle skomplikowana, że wyszły dwie płyty z alternatywnymi ścieżkami dźwiękowymi. Na obu dominują utwory przede wszystkim przyjemne w odbiorze, toteż o klasie Morricone czy Mansella nie ma mowy (pozytywnym wyjątkiem jest szarpiący nerwy, podchodzący pod ambient "Time to die"). Syntezatory, orkiestry, chóry i wokal – te elementy tworzą tu muzykę. Jeśli nie macie alergii na dziewczęcy głosik, to posłuchajcie.

Zaczniemy od "Early Bird". To kojąca melodia, przywodząca na myśl kołysankę, lecz na koniec uderzająca w bardziej złowieszcze tony. "Awakening" zaś jest intrygującym miszmaszem orkiestry, chóru i syntezatorów – trudno powiedzieć czy udanym… Z kolei "Cloe" to, no cóż – słodka pioseneczka. Są ludzie, którzy powiedzą, że aż nazbyt. Ewentualny niesmak po niej zaciera ścisła czołówka, o ile nie najlepsza pozycja na płycie – wspomniane "Time to Die". Motyw, który gdybym mógł, to wykorzystywałbym w każdym swoim filmie. I nawet jeśli nie macie chrapki na "Arjunę" jako taką, to akurat ten utwór warto poznać. Chapeau bas!

Następnie dostajemy gitarowe "2nd Life" na uspokojenie – wywołuje pozytywne wrażenia, choć tego ‘czegoś’ wg mnie nie posiada. Również popowe "Diving spływa" po mnie, jak po kaczce, a i "Clone" – utwór, w którym wykorzystano dziecięce chórki i klaskaczy (Rubik?), i dopiero pod koniec przykuwający uwagę – nie robi większego wrażenia. Muzyczną magię posiada za to smyczkowe "Feel the Circle". Pozycja ta ma w sobie coś niebywale smutnego, a jednocześnie jest niebywale piękna. Z kolei następujące po niej "Aerobics" przypadnie do gustu tym, którzy lubują się w "miejskich" klimatach. Zupełnie inaczej, niż "Omega blue", które cechuje subtelność i rozluźnienie – dobre na chandrę. Cóż natomiast mogę powiedzieć o "Drop of Time"? Pierwsze minuty sugerują jakąś nie do końca udaną pseudo-kościelną pieśń, a potem jest niewiele lepiej. Niesmak poprawia energetyczny, porywający wręcz "Resonance of the Earth", który stanowi coś na wzór motywu przewodniego serialu. Potem mamy graniczący z mistycyzmem, zapadający w pamięć "Prophet", który wprowadza nas w pewien rodzaj hipnozym, a zaraz za nim rubaszne "Before Breakfast", które regularnie poprawia humor piszącemu te słowa : )

kanno-5484747-1590001117"Bells for Her" to z kolei smutny, jak i podniosły zarazem utwór, który powinien się podobać. W kwestii "Motorcycle/Bike" będzie natomiast krótko: fajne to jest. Za to następny utwór nie jest już tak prosty. "Diamond", bo o nim mowa, to owszem sympatyczna melodia, lecz za każdym razem, gdy ją słyszę, nie mogę oprzeć się wrażeniu deja vu, co trochę burzy cały efekt. Dobrze, że zaraz po nim otrzymujemy ścisły top5 soundtracku, czyli "Mameshiba ending". Utwór ten płyty co prawda nie kończy, ale anime owszem – nadaje finałowi specyficznego, pamiętnego klimatu. Poziom obniża trochę "Kuuki to hoshi" (na płycie to sam wokal z "Early Bird", w anime jest on znacznie bardziej rozbudowany), ale ciągle jest na plus. Również "Aqua" nie mam wiele do zarzucenia – pani Kanno dobrze odrobiła pracę domową. Płytę kończy natomiast fortepianowa wersja "Mameshiby" (pozostałe wykorzystują wokal i różne instumenty). I gdyby tak kończyła się każda płyta, to… no, nie narzekałbym, ale też i nie wiwatował specjalnie.

Drugi krążek zaczyna się z kolei łagodnym, odegranym na flecie "Gold Fish", który szybko przechodzi w dość przyjemne, lecz bezpłciowe "Enka", które nie ma szans na pozostanie dłużej w pamięci. Co innego inspirowane mantrami, duchowe "Mawaru Spoke", oraz pięknie saksofonowe "Butter Sea", które ciężko zapomnieć. Pewnie dlatego supportują im lajtowe "Veggie" i "Quiet Life" – muszę przyznać, że tak melancholijnej i eterycznej muzyki można dziś ze świecą szukać. I znaleźć…na następnej pozycji w playliście. Mowa o pełnym ciepła, smutku i romantyzmu "Didn’t it Rain". Wysoki poziom trzyma także liryczne "Sanctuary". Po "Sanctuary" przychodzi czas na "Girl with power", które wykorzystuje m.in. moc piszczałki i perkusji, a jest stylizowany na ludową melodię (oczywiście w granicach konwencji). Idealnie pasuje doń pewne angielskie słowo: ‘nice’. Pasowałoby ona także do "Asura jittaika" – podniosłego fragmentu na pełną orkiestrę, który pojawia się jako kolejny. W serialu towarzyszy on Ashurze – to pomocnik głównej bohaterki i wielki niematerialny robot. Radykalną zmianę klimatu przynosi fortepianowy motyw Teresy, cechujący się smutkiem i niespełnieniem. Również "One" nie udaje radosnej przyśpiewki – przeciwnie, to pełen melancholii, ale i najprawdziwszego piękna temat. Znam nawet osobę, która się przy nim popłakała…

No i przyszedł wreszcie czas na "Saigo no Mameshiba" – przedostatni w kolejności fragment, jak dla mnie godne zwieńczenie obu płyt. Ten 5-minutowy utwór, przy wykorzystaniu prostych dźwięków daje tak pozytywnego kopa, że można się w nim (przy odrobinie dobrej woli) dosłownie zakochać. Szkoda tylko, że do końca płyty pozostało jeszcze 30 sekund, które postanowiono wypełnić niesamowicie irytującym "Appare Genki". Wybaczcie, ale ja tego utworu po prostu nie uznaję, bojkotuję go. Zresztą każdy może to zrobić poprzez naciśnięcie guziczka "stop" w odpowiednim momencie – co też szczerze radzę zrobić. Bez tego utworu płyta tylko by zyskała.

I tak przebrnęliśmy w skrócie przez dwie płyty solidnej muzyki ilustracyjnej. Muzyki chwilami więcej niż dobrej, a czasem ocierającej się wręcz o poezję. Z kronikarskiego obowiązku wspomnę jeszcze, że w znakomitej większości utwory te lepiej sprawdzają się na płycie, niż w anime, do którego powstały. Taki paradoks. A reasumując – jest to fachowo zrobiona, różnorodna i spójna zarazem muzyka ilustracyjna. Żadne arcydzieło, ale kawałków przyjemnych w odbiorze jest zdecydowanie więcej, niż tych "na raz". I może wystarczyłyby trzy gwiazdki w ocenie końcowej, ale z racji tego, że mogę korzystać z błogosławieństw subiektywizmu, daję jedno oczko więcej. Warto.

Autor recenzji:
  • 1. Early Bird - with Chinatsu Yamamoto
  • 2. Awakening / Kakusei
  • 3. Clóe - with Chinatsu Yamamoto
  • 4. Time to die
  • 5. 2nd life
  • 6. Diving - with Gabriela Robin
  • 7. Clone
  • 8. Feel the circle
  • 9. Aerobics
  • 10. Omega Blue - with Gabriela Robin
  • 11. Drop of Time / Toki no shizuku
  • 12. Earth Resonance
  • 13. Prophet
  • 14. Before Breakfast
  • 15. Bells for Her
  • 16. Motorcycle / Bike - with Maaya Sakamoto
  • 17. Diamond
  • 18. Mameshiba & Ending - with Maaya Sakamoto
  • 19. Kookie to hoshi
  • 20. Aqua - with Gabriela Robin
  • 21. Mameshiba (instrumental version) [hidden track]
4
Sending
Ocena czytelników:
4 (2 głosów)

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Asian X.T.C

Asian X.T.C

Rocznie na całym świecie powstaje mnóstwo filmów i nie mniej ścieżek dźwiękowych jest wydawanych na płytach. Zapoznawanie się z nimi wszystkimi jest z oczywistych powodów niemożliwe, dlatego nikt tak naprawdę nie wie ile arcydzieł i naprawdę świetnych ścieżek...

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...