007: Spectre
Kompozytor: Thomas Newman
Rok produkcji: 2015
Wytwórnia: Universal / Decca
Czas trwania: 79:42 min.

Ocena redakcji:

 

Bond. James Bond. – już po raz 24 (licząc oficjalne filmy) słynny agent wypowiada te słowa na dużym ekranie. Po raz czwarty robi to głosem Daniela Craiga, którego znów nadzoruje Sam Mendes. Obecność tego ostatniego sprawiła, że po raz wtóry poczynania 007 toczą się w rytm muzyki Thomasa Newmana, który tym samym jest dopiero trzecim kompozytorem (i czwartym Amerykaninem) w historii kontynuującym swą misję dla MI-6. Ale dość tych liczb.

 

oscar1-8927346-1590000938Oczekiwania względem „Spectre” na pewno były spore. Po części film je spełnia, choć ustępuje swemu poprzednikowi – brakuje mu podobnego rytmu, stylu i wdzięku, Craig zdaje się być nieco zmęczony rolą, a nadmiernie długi metraż potrafi dać się we znaki. Słowem: źle nie jest, ale mogło być lepiej. Gorzej, że także muzycznie produkcja ta nie błyszczy jak trzeba.

 

t_newman-4108311-1590000964Oczywiście najbardziej kontrowersyjnym elementem ścieżki dźwiękowej wciąż pozostaje znana od kilku tygodni piosenka przewodnia. Piosenka, która sama w sobie tragiczna nie jest, bo zarówno wpasowuje się tekstem w fabułę, jak i posiada całkiem niezłą linię melodyczną oraz zgrabnie łączy się z charakterystyczną czołówką nowego Bonda. Efekt kompletnie zabija jednak piskliwy głos Sama Smitha, który po prostu wyje do mikrofonu, bez oglądania się na konwencję (o tym, jak fatalne jest to wykonanie, można się przekonać słuchając wersji instrumentalnej rzeczonego przeboju). Artysta od początku nie pomagał sobie zresztą autopromocją, odważnie chwaląc się, iż nad swoim dziełem spędził jedynie… pół godzinki. To wszystko składa się na najgorszy hit Jej Królewskiej Mości, jaki (szczęśliwie) poszedł tą samą drogą, co „Skyfall” i nie znalazł się na oficjalnym soundtracku.

 

Ten ma jednak swoje własne problemy, a score nie do końca umiejętnie wykorzystano w fabule, tworząc (chyba po raz pierwszy we współpracy Newmana z Mendesem) miejscami naprawdę spory rozdźwięk między ruchomym obrazem, a ścieżką dźwiękową. Przede wszystkim czuć, że film był wykańczany niemalże na ostatnią chwilę, a sam kompozytor miał tym razem dość nerwową misję, w której dosłownie ścigał się z czasem. Stąd sporo powtórzeń tematu ze „Skyfall” (na płycie obecny tylko fragmentarycznie – w filmie najgorzej wypada w bezbarwnym prologu), nienajlepszy miks i montaż dźwięku (zarówno na ekranie, jak i na krążku) oraz niekiedy kiepskie dopasowanie muzyki do scen – przeważnie akcji.

 

W tym ostatnim aspekcie Newman nie boi się wprowadzać nowych pomysłów (świetne chóry w „The Eternal City” i „Backfire”!), wyraźnie czując bluesa i próbując nadać perypetiom brytyjskiego szpiona odpowiedniej werwy (energiczne „Snow Plane”). Lecz reżyser nic sobie z tego nie robi. Sceny akcji poprowadzone są tak nieangażująco i statycznie, że w paru miejscach muzyka razi wręcz nadekspresją – zwłaszcza, gdy góruje nad wszelkimi efektami dźwiękowymi. Z czasem, głównie w końcówce, kompozytor wpada dodatkowo w schematyczną rutynę – jego muzyka nie traci impetu, ale charakterność i owszem.

 

„Spectre” ogółem nie grzeszy zresztą świeżością – o ile action score może się podobać, tak już pozostałym nutom stępiono odrobinę pazury. Nie znajdziemy wśród nich tej przyjemnej figlarności, podobnej zabawy frazami i swoistej fantazji melodii, jakie napędzały kolejne kadry poprzedniej produkcji, jednocześnie przykuwając uwagę swoją naturą poza nimi. Tutaj maestro jest dalece bardziej poważny, zachowawczy, niekiedy iście nieprzyjemny w swoim podejściu do tzw. przerywników. W tle sporo zatem posępnego underscore’u, jaki bezustannie miesza się z typową dla kompozytora liryką – a ta eksponowana jest nader gęsto. Tym samym szybko powszednieje i rozmywając się w alpejskim powietrzu, wsiąkając w piaski pustyni czy też niknąc w londyńskiej mgle, pozostaje trochę bez wyrazu.

 

 

Wszelkie te mankamenty uwypuklają się aż nadto na upchanej po brzegi płycie, którą Newman raz jeszcze skroił bardziej pod siebie, niż pod film. Chronologii nie ma tu więc za grosz, różnią się aranżacje, brakuje także wielu fajnych fragmentów, z przeróbką kultowego „James Bond Theme” na czele (przypuszczalnie ze względu na prawa autorskie). Zamiast tego dostajemy dużo tapety, która nie tylko nijak nie angażuje odbiorcy, ale też niewiele wnosi do ogólnego konceptu („The Pale King”, „Kite in a Hurricane”, „A Reunion”). Do tej puli zaliczyć można także szumnie zapowiadaną obecność grupy Tambuko, jaka na dłuższą metę nie robi żadnej różnicy w odbiorze ścieżki, do której wszak niespecjalnie też pasuje.

 

Czyli nie wstrząśnięty, a lekko zmieszany może być słuchacz – nie tyle samą jakością produktu, co jego irytująco bierną eksploatacją i nie trafioną, męczącą już w połowie materiału prezentacją. Dla fanów 007 to wciąż będzie ciekawe doświadczenie, a i miłośnicy twórczości Newmana mogą spokojnie dodać krążek do kolekcji. Wątpię, by u pozostałych melomanów wywołał on nadmierną ekscytację, choć na długie zimowe wieczory przy szklaneczce Martini będzie jak znalazł…

 

James Bond powróci w naszych recenzjach.

Autor recenzji: Jacek Lubiński
  • 1. Los Muertos Vivos Estan – feat. Tambuco
  • 2. Vauxhall Bridge
  • 3. The Eternal City
  • 4. Donna Lucia
  • 5. A Place Without Mercy
  • 6. Backfire
  • 7. Crows Klinik
  • 8. The Pale King
  • 9. Madeleine
  • 10. Kite in a Hurricane
  • 11. Snow Plane
  • 12. L’Americain
  • 13. Secret Room
  • 14. Hinx
  • 15. Writing’s On The Wall (instrumental)
  • 16. Silver Wraith
  • 17. A Reunion
  • 18. Day of the Dead – feat. Tambuco
  • 19. Tempus Fugit
  • 20. Safe House
  • 21. Blindfold
  • 22. Careless
  • 23. Detonation
  • 24. Westminster Bridge
  • 25. Out of Bullets
  • 26. Spectre (End Title)
3
Sending
Ocena czytelników:
0 (0 głosów)

5 komentarzy

  1. voithuus

    Score poprawny, ale żeby 1 nutka za piosenkę? Bez przesady, nie jest taka zła.

    Odpowiedz
  2. J.B.

    Nie wiem, co za diabeł podszeptuje Newmanowi wypuszczanie takich długich płyt. Wszystko, co dobre, zostaje zmiażdżone przez nadmiar ilustracyjnej nudy. Udały się Newmanowi dwa utwory akcji („Backfire”, „Snow Plane”), które przewyższają wszystko, co napisał dla „Skyfall”. Przy kinie tego typu bardzo przeszkadza brak mocnego tematu. Tym niemniej nie zgadzam się z opinią dotyczącą funkcjonowania muzyki w obrazie. Zupełnie nie dostrzegam „rozdźwięku”. Wręcz przeciwnie, muzyka działa bardzo sprawnie, dobrze wchodzi w rytm montażu, szkoda tylko, że w drugiej połowie filmu traci na impecie. W porównaniu ze „Skyfall” – postęp.

    Odpowiedz
  3. Tomasz Goska

    Lekki zawód i naciągana trója za całość. Po Skyfall oczekiwałem, że Thomas Newman – zupełnie jak seria – uderzy w bardziej rozrywkowy ton, a tu klops. Nie dość, że z oryginalnością bidnie, to i szwankuje podstawa, czyli funkcjonalność.

    Odpowiedz
  4. Wawrzyniec

    Dla mnie jednak zbyt surowo oceniane jest Spectre. Przede wszystkim w filmie ta muzyka sprawdzała mi się bez zarzutu, a też wielokrotnie zwracała na siebie uwagę w dobrym tego słowa znaczeniu. Album może trochę za długi, ale też dobrze jest wyważona muzyka akcji, liryka i underscore, że płyta nie męczy. Tak samo krytykowane zapożyczenia ze Skyfall sprawdzają się w filmie naprawdę bardzo dobrze. Dla mnie jak najbardziej dobra muzyka filmowa i niech będzie, że trochę zawyżę ocenę, ale naprawdę potrafię czerpać z niej radość.

    Odpowiedz
  5. Wawrzyniec

    P.S. Ale co do piosenki to pełna zgoda 🙂

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Asian X.T.C

Asian X.T.C

Rocznie na całym świecie powstaje mnóstwo filmów i nie mniej ścieżek dźwiękowych jest wydawanych na płytach. Zapoznawanie się z nimi wszystkimi jest z oczywistych powodów niemożliwe, dlatego nikt tak naprawdę nie wie ile arcydzieł i naprawdę świetnych ścieżek...

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...