
Tae Wang Sa Shin Gi |
data publikacji: 12/01/2008 |
The Story of the Great King and the Four Gods
"...bez wątpienia najlepsza ścieżka dźwiękowa roku 2007..."
Kompozytor: Joe Hisaishi
Rok produkcji: 2007
Wytwórnia: Univesal Music HK / Avex
Czas trwania: 67:43 min.
Zwykło się uważać, że wszystko co posiada metkę made in China lub made in Korea, to tandetna podróbka, na którą wymagający konsument nie powinien zwracać uwagi. Niestety często ten stereotyp ekstrapoluje się także na różne dziedziny sztuki. Bo w końcu jeśli istnieje możliwość wyboru między amerykańską a koreańską tandetą, to większość bez wahania wybierze tę pierwszą opcję. Nawet gdyby ta druga okazała się najdroższą produkcją telewizyjną, jaka kiedykolwiek powstała w Azji, bijącą na tym kontynencie wszelkie rekordy popularności. Niewiele zmieniłby też fakt, że efekty specjalne do tego widowiska przygotowała słynna WETA, odpowiedzialna między innymi za wizualną stronę "Władcy Pierścieni" i "King Konga". Gdyby nie stereotypy, zapewne nie tylko ja zachwycałbym się pewnym serialem telewizyjnym wyprodukowanym w Korei Południowej, zamiast męczyć się z kolejnym sezonem "Prison Break"...
"The Story of the Great King and the Four Gods" to 24-odcinkowy serial fantazy luźno oparty na koreańskiej mitologii. Opowiada on o legendarnym królu Jooshin, którego strzec mieli czterej bogowie. Po 2000 lat oczekiwań narodziny króla oznajmiła kometa, która przebudziła uśpione symbole strażników. Od tego momentu zaczyna się niezwykła historia pokazująca dzieciństwo, dorastanie i niełatwą drogę ku chwale wybrańca, na której towarzyszą mu niesamowite przygody, miłość, zdrada i niekończące się wojny. To wspaniałe widowisko pełne jest wzniosłych emocji, monumentalnych bitew, heroizmu i wzruszeń. Projekt marzeń dla każdego kompozytora muzyki filmowej...

Kino azjatyckie jest bardzo specyficzne, jeśli chodzi o pokazywanie relacji międzyludzkich. Mimo że w "The Story of..." pojawiają się wątki miłosne, nie zobaczymy w tym serialu ani jednego namiętnego pocałunku między kochankami, o scenach łóżkowych już nie wspominając. To na muzyce spoczywa obowiązek zbudowania uczucia, między dwojgiem wpatrzonych w siebie ludzi. Ogromna sugestywność i siła muzyki Hisaishiego, sprawia że serial zyskuje niezwykłego kolorytu, a jego ścieżka dźwiękowa doskonale radzi sobie także bez obrazu.

Cały serial ma ponad 24 godziny długości, a zawarty na płycie materiał jest jedynie drobnym wycinkiem muzyki Hisaishiego. Mamy tutaj najważniejsze tematy, przypisane czołowym wydarzeniom i postaciom filmu. Każda z tych melodii to istny majstersztyk, który doskonale spisuje się w obrazie, zupełnie nic nie tracąc poza nim. Ilość zawartych tu tematów w Hollywood posłużyłaby do udźwiękowienia kilkunastu filmów. Monumentalne "Opening" jest zapowiedzią epickiej muzyki, przy której można puścić wodze fantazji. Piękne tematy, dwóch głównych bohaterek (Sujini i Kiha) doskonale pokazują różnice między tymi postaciami. Przejmujący i podniosły temat Damkoka pełen jest odniesień do tradycyjnej muzyki wschodu, co pięknie pokazuje oddanie głównego bohatera – przyszłego króla Jooshin – swojemu ludowi. Z kolei mroczny temat Hwacheonhwe doskonale obrazuje bezwzględność i zło, drzemiące w potomkach Klanu Tygrysa, którzy od 2000 lat planują przejęcie władzy nad światem. Jednak absolutnym arcydziełem na tej płycie jest kompozycja "Victory", będąca chyba najlepszym tematem przygodowym od czasów "Indiany Jonesa". Synkopowy rytm, na który opierają się rewelacyjne przebiegi harmoniczne wręcz hipnotyzuje, dynamika i moc jaką uwalnia ogromna orkiestra symfoniczna pod batutą Hisaishiego wprost poraża a finalna transpozycja powala. Żadna kompozycja z, bardzo podobnej stylistycznie, "Przysięgi" Klausa Badelt nie jest w stanie tego przebić. Słuchając tego utworu w głowie pojawia się tylko jedna myśl – Joe Hisaishi to geniusz. Bezapelacyjnie najlepszy utwór filmowy, jaki powstał w roku 2007.

Joe Hisaishi to geniusz i z tym przekonaniem od kilku lat promuję jego twórczość. Takie płyty jak ta, utwierdzają mnie w tych działaniach i pozwalają na nowo cieszyć się muzyką filmową. "The Story of..." to muzyczna opowieść, w którą się można w nieskończoność zgłębiać i odkrywać kolejne imponujące linie instrumentów, ciekawe motywy czy formy. Jednak wyśmienita warstwa techniczna jest tutaj tylko nośnikiem ogromnych emocji. Niektóre z nich są jednoznaczne i już przy pierwszym przesłuchaniu wywołują ciarki na plecach. Są tu jednak także kompozycje, które znaczenie zyskują dopiero po obejrzeniu całego serialu. Zwłaszcza końcowe, bardziej melancholijne kompozycje, bez znajomości historii i specyfiki filmu, mogą wydać się słabsze. Jednak kiedy pozna się już pełen wymiar muzyki Hisaishiego i rolę jaką spełnia ona w filmie, nawet nieco kiczowata piosenka na końcu, zyskuje nowego znaczenia. Tylko ktoś, kto nie zna tej płyty, może nie uznać jej za jedną z najlepszych ścieżek dźwiękowych tego roku. Dlatego gorąco namawiam do zaopatrzenia się w ten krążek jak i obejrzenia samego serialu. Poświęcony im czas, absolutnie nie będzie stracony.
CD 1
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
01. | Opening |
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
02. | Sacred War |
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
03. | Damdok - Main Theme |
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
04. | Sujini - Solitude |
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
05. | Kiha - Destiny |
![]() ![]() ![]() ![]() |
06. | Destiny |
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
07. | Hwacheonhwe |
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
08. | Battle of the Gods |
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
09. | Damdok - Brave |
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
10. | GomulChon |
![]() ![]() ![]() ![]() |
11. | Hostile Attack |
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
12. | Union |
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
13. | Victory |
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
14. | Forgive Me |
![]() ![]() ![]() ![]() |
15. | As Time Passes |
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
16. | Tragic Love |
![]() ![]() ![]() ![]() |
17. | The First Love |
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
18. | Sujini - Piano Solo Version |
![]() ![]() ![]() ![]() |
19. | Eternal Love |
Komentarze
Średnia ocena czytelników: 4.5




Tomasz Goska 04-11-2015, 21:48
Nie rozeznaje się za bardzo na twórczości Joe, ale do tego albumu powracam baaaardzo często. Co utwór to highlight. Rzadko się zdarza, by z każdym odsłuchem płyta zyskiwała nowy blask. W filmie już trochę gorzej przez wzgląd na dowolność w wykorzystaniu tych motywów.
DominikCh 10-11-2015, 01:34
Potężna, pełnokrwista muzyka z rasowymi,długimi tematami. Czego chcieć więcej?
Dodaj komentarz